Kto miał już okazję poznać twórczość Joanny Bator, ten wie, że pełna jest symboli, tajemnic czy metafor. Nie inaczej jest i tym razem w najnowszej książce autorki. „Ucieczka niedźwiedzicy” to zbiór kilkunastu opowiadań, w których znajdziemy wspomniane motywy, a także miejsca związane z częstokroć opisywanym przez autorkę Wałbrzychem, który zresztą jest jej miastem rodzinnym, a także Japonią, również jej nie obcą, gdyż mieszkała w niej przez kilka lat. Pojawiają się tu również postaci z powieści „Gorzko, gorzko” – Marianna Polna oraz Violetta.
Większości opowiadań, głównymi bohaterkami są kobiety, a ich losy przeplatają się między sobą tworząc sieć, która jest nieprzypadkowa, bo jak twierdzi Ewelina, jedna z bohaterek „ważne osoby, które spotykamy, są czymś w rodzaju węzłów w sieci i jeśli mamy szczęście, poznamy wzór jaki tworzy całość, bo za tymi supłami i przed nimi są inne: ludzie których poznaliśmy po drodze, czasem tylko przelotnie, nie zdając sobie sprawy, jak znaczącą rolę odegrali w naszym życiu. Dotyczy to nie tylko osób, ale też zwierząt, domów, książek, mórz, istot wymyślonych! Nie wpadamy na siebie ani w ogóle na nic przypadkowo (…) tylko uparcie podążamy pajęczyną ścieżek, która nas do siebie przyciąga i łączy. Nie ma przyczyn i skutków, jest tylko sieć”.
Czytając opowiadania nie sposób nie zauważyć, że życie bohaterek jest dojmująco smutne, przepełnione samotnością, tęsknotą. Już w pierwszym opowiadaniu pojawia się motyw samobójstwa. W kolejnych mamy do czynienia m.in. z byciem opuszczonym, niemożnością znalezienia swojego miejsca, wykluczeniem. Wszechogarniający smutek towarzyszy nie tylko bohaterkom, udziela się on również czytelnikowi. Z kolei oniryczna atmosfera opowiadań sprawia, że niejednokrotnie napawają lękiem. W zagmatwanej sieci, przez którą brną bohaterki, pojawiają się symbole takie jak żółw, nietoperze, jednookie licho, niedźwiedzica. Przywodzą one na myśl odniesienia do psychoanalizy, w której każdy symbol wiąże się z zachodzącymi procesami psychicznymi. I tu pojawia się światełko w tunelu, bo zmiany niewątpliwie u bohaterek zachodzą. Każda z nich na swój sposób próbuje uporać się z prześladującymi je demonami, uwolnić ze stagnacji. Choć tytuł książki może sugerować ucieczkę, sądzę, że jest to raczej próba oswojenia smutku, zmierzenia się z nim. Los rzuca kobiety w różne, częstokroć najmniej spodziewane miejsca, po to, by mogły się wyzwolić i zacząć budować życie od początku.
Autorka podejmuje z czytelnikiem swego rodzaju grę – czytelnik śledząc losy bohaterów jednocześnie staje się elementem wspomnianej sieci. Każda emocja, którą odczuwa wraz z bohaterkami kolejnych opowiadań nie jest przypadkowa. Warto jednak pozostać w tej emocji przez chwilę, poczuć ją w sobie, po to by za chwilę się z niej uwolnić i przeżyć oczyszczające katharsis.