Od około dziesięciu lat spędzam tydzień w roku na Węgrzech. Pamiętam, że jak byłem tam pierwszy raz to w przestrzeni publicznej dominowały dwa słowa eladó i kiadó (sprzedam i wynajmę). Kraj wydawał się być w totalnej ruinie, ale wszyscy byli życzliwie nastawieni do turystów (najlepiej niemieckich). Przez lata wiele się zmieniło, kraj wydaje się być w lepszej kondycji, ale czy Węgrzy są bardziej szczęśliwi? Nigdy nie zastanawiałem się mocniej nad węgierską historią a tym bardziej nad cechami narodowymi Węgrów.
Po przeczytaniu „Gulaszu z turula” wydaje mi się, że bardziej rozumiem węgierskie nastawienie do życia, do codzienności. Nawet jak wszystko się dobrze układa, to gdzieś widać, a może bardziej czuć pewien sentymentalizm, pewną nostalgię. Może Węgrzy bardziej rozumieją, że dobre chwile są bardzo ulotne, i że to się może szybko skończyć.
Eseje Vargi zebrane w tej książce przybliżają nam Węgry i dają do zrozumienia, że Polaków z Węgrami niewiele łączy. To tylko pewien slogan.
Przez te kilka lat widziałem jak Węgry się zmieniają. Powstają nowe domy, hotele, drogi, restauracje. Wszystko wyglądające tak samo jak w innych krajach europejskich. Coraz więcej burgerowni, pizzerii, a porządna zupa gulaszowa z palinką staje się coraz trudniejsza do zdobycia. Pewien świat odchodzi bezpowrotnie.
Czas należy przeżyć, a nie oszczędzić, bo w pewnym momencie okaże się, że wszystkie te czasowe oszczędności i tak zjadła egzystencjalna inflacja.
Książka Krzysztofa Vargi ‘Gulasz z turula’ jest dostępna w Bibliotece w wersji papierowej i audio.
Notka o autorze|closed
Z wykształcenia politolog, z zawodu informatyk, a prywatnie miłośnik kina, komiksów i zwierząt.
Od kilku lat prowadzi bloga salomonik.eu, na którym wylewa swoje zachwyty i frustracje dotyczące poznawanej kultury (ludzkiej również).
Lubi dobre wspomnienia i dlatego wielokrotnie ogląda te same filmy i czasem zachowuje się jak bajtel w zabawkowym.Od kilku lat odkrywa świat komiksów.
Je mięso ;)